I już jesteśmy :)

Ale kto wie czy znowu za jakiś czas nie wybędziemy?!
Bo Tyćka jest u Prabuni tak szczęśliwa jak mało gdzie 🙂
Bawiłyśmy się przednio 🙂
Tzn Tyciunia bo Mama już trochę mniej…
Czemu?
Oto jak wygląda przeciętny dzień u Prabuni:
– 6.20 pobudka i pierwsze słowa Tyci: „Do konia!”
Jeśli się Mama zacznie ociągać Tyćka wyje jak opętana i budzi cały dom (a ludzi tam sporo)
– 7  śniadanko (szybkie bo Tyci się spieszy wiadomo gdzie :-P)
– 7.05 pierwsza wizyta u konia (która tak na prawdę ciągnąć się będzie do późnych godzin popołudniowych)
Wizyta jest jednoznaczna z karmieniem konia „chebem”, „tawą” i „ogókami” (tak obrodziły że podbierałyśmy dla Tyciowego pupila 😛 (bardzo lubi!), z „paceniem” na konia, z „gaskaniem” konia i gdyby tylko Tyci pozwolić z jego całowaniem…
Jak Tyci znudzi się stajnia wychodzi „na dór” żeby pospacerować, zajrzeć do „kul” (czyt.kur), do Paaaado  (Fado wielki dog), „uwać pogododa” (czyt.urwać pomidora).
Jak już urwie wraca do konia żeby się tym pomidorem z nim podzielić…
-ok 11tej (podczas gdy w domu Tycia była już po pierwszej drzemce) słaniającą się na nogach Tycię ciągnie Mama do domu, a ściślej rzecz ujmując na łóżko.
Tyćka stawia silny opór że nie, że „do konia!” ale po chwili się poddaje i zasypia.
Mocno zasypia! Czasem jak ma szczęście (że akurat „Ktoś” nie walnie drzwiami albo nie krzyknie) śpi długo – nawet 3h!!!
A czasem regeneruje się aż 45 min i już jest w gotowości by wybyć wiadomo gdzie…
– Potem jemy obiadek w zależności o której Tycia wstanie
– A potem idziemy do konia, a jak się Tyci znudzi na 5min idziemy do małych koników Pony sąsiadów, a ponieważ Tycia odkryła że w oddali na łąkach widać „kuoe”(czyt. krowa) to nie było rady i trzeba było odwiedzać również ją…
– W między czasie jemy sobie podwieczorek zdobyty rękami Tyci np. malinki prosto z krzaczka 🙂
– Potem ok 19tej jemy kolacje, kąpiemy się i idziemy spać 🙂
Ponieważ Tycia spała raz w ciągu dnia, wieczorem już nie robi wielkich problemów i grzecznie zasypia..
A! I ma wtedy cudne napady czułości: przytula się do Mamy całuje ją i mówi : „Tosia kocha Mamę!”
I Mama od razu wybacza Jej że zamiast leżeć sobie w spa albo spacerować sobie po „Montmartrze”, siedzi cały dzień w stajni…:-P W końcu jest w tej stajni z ukochaną, roześmianą Tyciunią, a dla takich widoków warto się trochę poświęcić… 🙂

Oprócz tego jeździłyśmy sobie rowerkiem (Tycia z Mamą w foteliku) i Tycia sama (na rowerku od Cioci Sołtys :))
Odwiedzałyśmy Tyci kuzynki, które rozpieszczały Tycię do granic możliwości! (dzięki!)

Tata Tyci nie był z nami, zawiózł nas do Prabuni i potem za 5 dni po nas wrócił.
Oto jego spostrzeżenia po „niewidzeniu Tyci” kilka dni:
– Tyci straasznie urosły włoski! 😛
– Zaokrągliła się po buzi…
– Bardzo rozwinęła swoją mowę ( Z czym się akurat Mama zgodzi bo Tycia mówi nam już pięknie!!! Ale o tym Mama napisze w innych postach).

A to kilka zdjęć wakacyjnej Tyciuni:





Jednym słowem było super! 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii Tycia podróżnik i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *