Jeszcze do niedawna odważna jak mało które znane Mamie dziecko, teraz Tycia się boi!
Boi się i to panicznie robaków!
Nie bawi już Tyci biedronka przysiadająca Jej na paluszku, nie zachwyca się mrówkami, ucieka gdzie pieprz rośnie jak widzi pająka.
Dziś na placu zabaw o mało Mama zawału nie dostała (zanim się zorientowała o co chodzi) tak zaczęło biedne dziecko krzyczeć, bo na butka wszedł „jobal”!
Mama: „Tyciu przecież robak Ci nic nie zrobi”
Tycia: „Zjobi!”
Mama: „A co Ci może zrobić taki mały robak?”
Tycia: „Ugjyźć mnie moze pseciez”
Mama: „Po co miałyby Cię gryźć? Z resztą robaki nie gryzą!”
Tycia: „Gjyzą komajy na przykład! Dobja! Boje się i koniec!”
Mama: „Ty się ostatnio wszystkiego boisz”
Tycia: „No! Boje się syskiego!”
Biedne tchórzliwe maleństwo…
Ha hah ha.. to mi przypomina jak dwa dni temu Olek spłakał się jak nigdy, bo na oknie zobaczył muchę, która próbowała wylecieć, normalnie pół dnia do tego okna nie podchodził
i też nigdy wcześniej nie bał się owadów! Jakoś się zgadali czy co?!