Na dworze zimno, pada, nie ma gdzie się ruszyć.
Tata, jak to w czwartki, wróci późno (pewnie jak Tycia będzie już usypiać).
Nic się Mamie nie chce…nie ma weny.
Siedzimy z Tycią i czytamy:
Tycia tworzy cuda z klocków a potem Mamie każe siadać na przeciwko dzieła i podziwiać i najlepiej jakby tak Mama siedziala i podziwiala z 30min…(co Mamie w ogóle nie przeszkadza, bo nawet nie chce jej się ruszać)
I prowadzimy niekończące (z kosmosu wzięte) dialogi.
Dla przykładu.
Mama: „Jesteś niegrzeczna, nie rozmawiam z Tobą Tyciu!”
Tycia: „Tosia Mamę przeprosi! Już się uspokoiła!”
Mama: „A co zrobiłaś? Za co chcesz przeprosić?”
Tycia: „Tosia była nietopezem!”
Mama której nawet nie chce się dziś myśleć, zamiast zapytać: „jakim znowu nietoperzem?” pyta: „no i co z tego?”
Tycia: „No i była niegrzecna pjoste!”
albo:
Chodzi Tycia znowu po domu z pożyczonym od lalki smoczkiem.
W końcu wyciąga go na chwilę i oznajmia:
„Smoczki są dla maluchów!”
Mama: „No to po co go bierzesz do buzi??? Jesteś maluchem???
Tycia: „Nie! Tosia jest dzidziusiem!”
I takie tak różne… 🙂