Napierniczyłam się!

Nie no, nie dosłownie oczywiście… 😛
Dosłownie to ja się nie napiłam alkoholu od 1 czerwca! (od kiedy zaszłam w ciążę).
Tak, ani łyka! Żadnego toastu na Sylwestra czy z innej okazji, zero wina do kolacji, nawet cukierka alkoholowego…taka jestem rozsądna!!! 🙂
O pieczenie pierniczków mi chodzi….
Więc upiekłam:

sztuk: 299 ( co z rokiem poprzednim jest znikomo mało, bo wtedy wyszło mi ok 700 🙂 )

koszt: oprócz składników, niezliczone jednostki prądu, za które przyjdzie mi rachunek w styczniu (więc wtedy dopiero klęknę i zapłaczę, chwilowo nie myślę…)

czas samego pieczenia: 3 wieczory (nie licząc leżakowania)

rodzaje: mięciutkie, z migdałami, czekoladowe i na choinkę (zwykłe, szybkie-wsypałam całą przyprawę do piernika (na kilka sztuk), żeby pachniało (nie pachnie!), wlałam sztuczny miód (bo prawdziwego mi było szkoda), przez to twarde jak kamień (chyba przez to ?)-ale i tak da się zjeść 🙂
Miałam jeszcze piec z bakaliami, jak co roku, ale po tych trzech wieczorach stania w kuchni odechciało mi się zwyczajnie.

ozdabianie:5 min, nie posiadam wystarczającej ilości nerwów 😛 do takich rzeczy…
No chyba ze mi strasznie zależy, tym razem nie zależało, bo w naszej rodzinie pierniczki uwielbiamy (tak uwielbiamy !) tylko my-Mama Antosi i Tata Antosi 🙂
Więc i tak zjemy je sami, a i bez lukrów da się to zrobić i pewnie niebawem znikną 🙂

Tycia też spróbowała (czego dowód poniżej) i bardzo jej smakowało, bo jak skończyła to zaczęła płakać a robi to rzadko…:) Więc geny jednak ma po nas 🙂
I dobrze, w przyszłym roku, pewnie mi będzie zależeć (dla Niej!) i pochwalę się pięknie zdobionymi pierniczkami 🙂 Póki co są jakie są… Dobrze że w ogóle są, bo nie chce mi się nic…

A napierniczyć się tak dosłownie i poważnie, zamierzam jak skończę karmić (czyt. Najdalej wiosna TEGO ROKU).
Z reguły tego nigdy nie robię ( mam za sobą z 4piwa, trochę szampana, kilka drinków, więc jak na 30 lat to dosyć marnie 🙂 ) ale teraz po tych wszystkich miesiącach, muszę choć przez chwilę nie myśleć, zresetować się muszę i już!
Po prostu!

Ps. Tycia przed spaniem pierwszy raz od urodzenia zainteresowała się kocimi miskami…
Podeszła do nich, wyjęła sobie chrupka i zjadła 😯 …tzn po chwili (czyli 3sek w których do niej dotarł Tata Antosi) dała sobie go wyjąć, ale wyraz twarzy miała dokładnie taki jak wtedy gdy próbowała swojego pierwszego pierniczka…..hmmm…..

Ps2. Dobrze że te chrupki to Royal Canin a nie jakieś badziewie 🙂 😛

pierniki

Pierniki AD 2011

Pierwszy pierniczek Antosi

Ten wpis został opublikowany w kategorii Tycia codzienna i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *